- I z pąka stają się kwiatami - dokończył Mały Książę. Mały Książę przez chwilę milczał i pogrążony w rozmyślaniach rysował coś palcem na piasku. Później dodał: zdany tylko na siebie, znowu wzbił się w przestworza będąc jednocześnie dorosłym i dzieckiem. Będąc dorosłym Następnego dnia Gołąb Podróżnik pożegnał się z Różą i Małym Księciem. Po jego odlocie Róża przyznała się W zamyśleniu sączyła kawę. Kiedy odstawiła kubek na spodeczek, spostrzegła, że Beck Merchant przygląda się jej z niepokojącym zainteresowaniem. Zwymyślała się w duchu za to, że zaczęła rozmawiać z nim o rzeczach, o których do tej pory zwierzała się wyłącznie terapeucie. - Mówiliśmy o sprawie Gene'a Iversona. - Prawda - wyprostował się i odchrząknął. - Co byś chciała wiedzieć? - Czy Chris go zabił? - Nie przebierasz w słowach. - Beck uniósł lewą brew. - A więc? - Dowody przeciwko Chrisowi były czysto poszlakowe. - To nie jest odpowiedź. Przepraszam, przeformułuję: to jest odpowiedź prawnika. - Linia oskarżenia była na tyle słaba, żeby proces zakończył się impasem. - I nigdy nie został wznowiony? - Przede wszystkim w ogóle nie powinien się rozpocząć. - Nie ma trupa, nie ma morderstwa, tak? O tym właśnie rozprawiały wszystkie artykuły, które na ten temat czytała. Nigdy nie odnaleziono ciała Gene'a Iversona. Przepadł bez śladu. - Gdybym to ja był prokuratorem, z pewnością nie podjąłbym się oskarżenia, nie odnalazłszy denata - powiedział Beck. - Nieważne, jak bardzo przekonywające byłyby poszlaki. - Jak to się stało, że zaangażował się pan w sprawę? - Przeczytałem o procesie. Z powodu, który przed chwilą wyłuszczyłem, pomyślałem, że to jakaś bzdura. Przybyłem tutaj, aby wesprzeć kolegę z bractwa i pomóc mu w miarę możliwości. Zanim jednak tu dotarłem, sprawa dobiegła końca. Spotkałem Chrisa i Danny'ego świętujących zwycięstwo w tandetnej spelunie przy zjeździe z autostrady. Znasz to miejsce? - Chodzi o Razorbacka? - Tak jest. Chris postawił wszystkim drinka, żeby uczcić wynik procesu. Klaps Watkins też tam był i zaczął nawijać, jak to sądy są skorumpowane, bogaci ludzie nigdy nie odsiadują kar i tym podobne. Nie spodobało się to ani Chrisowi, ani Danny'emu, który pierwszy zadał cios, stając w obronie starszego brata. Rozpętało się istne piekło. Ja również się dołączyłem i, pomimo przechwałek Watkinsa, przechyliłem szalę zwycięstwa na stronę twojego brata. Wytarliśmy Watkinsem podłogę. - A zatem ocalił pan całą naszą trójkę przed brudnymi paluchami Klapsa Watkinsa. - Na to wygląda - odparł z uśmiechem. - Dobrze jest mieć mnie pod ręką. - Huff i Chris zdają się tak właśnie myśleć. Oparł ręce na stole i pochylił się w jej kierunku. - W tej chwili interesuje mnie to, co ty myślisz. Było to proste stwierdzenie, Sayre wyczuła w nim jednak znacznie bardziej skomplikowany podtekst. - Myślę, że już czas się pożegnać. - Otworzyła torebkę. - Zapłacę za twój obiad. Mam tu otwarty rachunek. - Dziękuję, ale nie. - Obawiasz się zostać moją dłużniczką? Wsunęła dwudziestodolarowy banknot pod cukierniczkę i spojrzała prosto w jego kpiące oczy. - Nie boję się niczego, panie Merchant. Wstał od stolika równocześnie z nią i powędrował za nią w kierunku wyjścia. - Psy? - Słucham? - Ale to już za cztery dni! oczy. Ingrid również to zauważyła. I bynajmniej nie była za¬dowolona. - Nic nie usłyszałem - powiedział zakłopotany Mały Książę sądząc, że Róża coś szepnęła, a on tego nie usłyszał. Gdy nikt nie odpowiedział na pukanie, uchyliła drzwi, a jej wzrok padł na łóżko. Ani mały, ani duży książę nawet się nie poruszyli. Powiedziała tyle ważnych rzeczy naraz, że Mark nie wie¬dział, co z tym fantem począć. I te rysy jej twarzy - ściąg¬nięte w opanowaną maskę, która skrywała jakieś cierpienie. Czy to wiązało się z wyznanym właśnie uczuciem do niego? - W porządku, zadbam o ciebie do jutra, ale na tym koniec - powiedział surowo do malca. Henry spróbował we¬pchnąć mu do ust przeżutą papkę. - Dziękuję, jestem już po kolacji. A ty na pewno chcesz spać. miałem brudne od farby, poprosiłem więc doręczyciela, by zostawił list na stoliku, tuż obok otwartej puszki z farbą. elegancją, ale przynajmniej był czysty i niewymięty. Poza tym ogolony zarost i przyczesane włosy sprawiły, że Pijak
- Ale nie jestem w domu. - Po co robisz ze mnie żebraczkę? - Nie. On już przecież sam siebie ukarał najsprawiedliwiej... - bardziej westchnął niż stwierdził Badacz Łańcuchów. ,- Ty! - odparł impulsywnie. - Może ten jeden raz, skoro ma pani za sobą długą po¬dróż... Ale czy Jego Wysokość zgodził się na pani nieobec¬ność na kolacji? na Łańcuch i nie myślałem, że może się urwać... - Skoro mnie odwiedziłeś, to chodźmy tam, gdzie możemy myśli. Nie mogąc znaleźć odpowiednich słów, Mały Książę tylko skinął potakująco głową. Małym Księciu. Pokazał list Róży i poprosił, by udała się z nim w ponowne odwiedziny do Pijaka. Róża zgodziła bardzo zmęczone. Poprosił je więc, by wylądowały I pozostawiły go, a same poleciały dalej. Wędrowne ptaki nie - Hej, homar ci wystygnie - odezwał się nagle Mark i uśmiechnął się. Usiadł naprzeciw Bankiera trzymając Różę przy swojej twarzy i wpatrywał się twarz Bankiera. Czekał aż ten go - A co to za różnica? - rzuciła obojętnie. - Jest pan żonaty? - Czy Wasza Wysokość każe zakuć mnie w dyby? Mały Książę oczekiwał na dalszy ciąg opowieści. Nie ponaglał jednak Róży. Uznał, że będzie lepiej, gdy Róża sama
©2019 alto.w-gracz.warmia.pl - Split Template by One Page Love